Międzynarodowy Dzień Dziecka to święto, podczas którego spełniają się marzenia i w trakcie którego nie może zabraknąć niespodzianek i prezentów. 
   Wychowawcy bursy "Awans": Edyta Wojniak, Rafał Żelazko i Irina Masiukova postanowili przygotować się wraz z wychowankami do tego dnia, biorąc udział w warsztatach plastycznych, które nie tylko ujawniły talenty naszych wychowanków, ale stały się preludium do świętowania tego niezwykłego dnia.

   Zamek Królewski w Chęcinach - to jeden z najbardziej znanych zabytków województwa świętokrzyskiego. Na zamku były kręcone sceny do filmów
i teledysków. Zamek Królewski w Chęcinach pojawia się również na kartach polskiej literatury młodzieżowej.
   Wychowankowie bursy "Awans" wraz z wychowawcami: Joanną Rak i Rafałem Żelazko spędzili czas na Zamku Królewskim w Chęcinach. Pojawiła się u nich możliwość skorzystania z bogatej oferty turystycznej i dostępnych atrakcji, a także podziwiania panoramy miasteczka ze wzgórza zamkowego.

        Hahaha! To dopiero był szalony dzień… Na pewno nie jak co dzień o nie. Dawaliśmy czadu wspólnie z naszymi wychowawcami, a teraz pewnie ich wszystkie kości bolą – Uuuaaahahaha.
        Na długo zapamiętają jak to jest, starać się dorównać takim niesfornym urwisom jak my. Ooo tak to pewne! A teraz pokrótce jak do tego doszło, wiec było to tak… Pobudka, śniadanie, sprzątanie, obiadek, sterta przygotowań, aby wreszcie rozpocząć nasz dzień uwieczniając nasze pokolorowane dłonie na ogromnym plakacie z autografami wszystkich uczestników, jak na prawdziwą abstrakcję przystało.

         Następnie mogliśmy śmiało wyruszyć, aby „dokopać jedni drugim” w siatkarskim pojedynku drużynowym. Oczywiście najfajniejsze laski (co nie znaczy, że reszta jest mniej fajna) wspierały i dopingowały drużyny ze wszystkich sił jako cheerleaderki, wymachując kolorowymi pomponami na prawo i lewo, w górę i w dół, aż oczopląsu mogliśmy od tego dostać, ale było dobrze. Podgrzewały atmosferę na maxa i o to chodziło.

         Po wyczerpującym meczu nadszedł czas na zregenerowanie sił przy poczęstunku, który z naszą pomocą przygotowali dla nas jak zwykle wychowawcy. Ślinka ciekła nam jak „głodnemu wilkowi z pyska”, gdy zajadaliśmy się pysznymi ciastami i smakowitymi lodami, ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. Po wrzuceniu w siebie sowitej porcji kalorii należało trochę się ich pozbyć. Nic prostszego pod czujnym okiem opiekunów przystąpiliśmy do tańcowania w stylu „Hop Sa Sa do lasa”( nie mylić z HIP HOPEM), albo „Żeby kózka nie skakała …” pod przewodnictwem Pani dyrektor naszej bursy i w roli wodzireja Pani Małgorzaty. Można delikatnie rzec, iż ziemia drżała od naszych podskoków i pląsów, ale przecież raz się żyje… – Uaahahaha.

        Kolejną atrakcją nie lada okazało się przedstawienie, jakim była współczesna wersja znanych baśni, czyli dostosowana do współczesnych realiów. Tu należą się ogromne brawa dla wszystkich wychowawców, którzy okazali się niezłymi aktorami, gdyż to właśnie oni wcielali się w postaci z przedstawianej inscenizacji. Ponoć scenariusz i nadzór nad całością przedstawienia sprawowała Pani Małgorzata, więc gratulujemy jej ciekawego pomysłu. Ostatnią fajną propozycją wokalną, która stanowiła dla nas nie lada wyzwanie, okazał się konkurs karaoke, na którym mogliśmy się przekonać, że niejedno z nas ma prawdziwy talent i nawet nie stara się go rozwijać. Cóż wstydliwe te nasze koleżanki i koledzy, ale już my postaramy się ich wypromować … Na koniec musimy też wspomnieć (bo jakoś wcześniej nam umknęło) o rozdaniu statuetek oraz dyplomów, podziękowaniach od dyrekcji i grona wychowawców i cóż …

Jakoś szybko to nam zleciało, pozostał tylko niedosyt, że czasu było zbyt mało…

Na Łysicę start!

 

Powiedziano nam – Góry Świętokrzyskie to takie niskie pagórki, po których można bez wysiłku wędrować – uwierzyliśmy. Powiedziano nam – do Świętej Katarzyny bez problemu dojedziecie busem na szlak – uwierzyliśmy.

Na Łysicę nie tak wysoko - to tylko 612 metrów n.p.m. Co to dla nas. Zawsze to mniej niż  1000 m.n.p.m.

Idziemy.

Ale generalnie wśród drzew, chłodek, tu mostek, tam kładka.Miło i przyjemnie. Jest cicho, świeci słońce, śpiewają ptaki.

Szczyt Łysicy to całkiem popularne miejsce nawet jeszcze przed sezonem.

Tuż za bramą ŚPN znajduje się pomnik Stefana Żeromskiego. Nieco dalej napotkamy źródełko i kapliczkę Św. Franciszka. Dalej ostro pod górę i po krótkim marszu zdobywamy Łysicę (612 m n.p.m.). Dalej, już bez wysiłku, maszerujemy w stronę Przełęczy Św. Mikołaja gdzie możemy chwilę odpocząć na ławeczkach i obejrzeć kapliczkę Św. Mikołaja. Idąc można się delektować dzikim lasem, z którego nikt nie wywozi połamanych drzew itp - las jest dziki. Kolejne pół godziny marszu i jesteśmy w Kakoninie, w którym możemy obejrzeć starą chałupę. Wychodząc z lasu rzuca się w oczy malownicza panorama pasma Cisowskiego Gór Świętokrzyskich.

Polecamy miejsce na odpoczynek.

 

        Czy zdarzyło się wam kiedyś, że ktoś zawiódł was na całej linii? Jak się wtedy czuliście ? Na pewno niezbyt ciekawie. Cóż fakty są takie, iż często się to zdarza czasami nawet zbyt często, ale niestety takie jest życie i nic tego nie zmieni. Chociaż próbowalibyście nawet na „uszach stawać”, by do tego nie doszło, możecie nam wierzyć na słowo, nie unikniecie tego niestety. Człowiek to skomplikowana istota niby rozumna, ale czasami potrafi się zachować gorzej niż niejedno zwierzę niestety. Dlatego trzeba być cały czas czujnym i starać się zrozumieć co może siedzieć w głowie tej drugiej osoby i dlaczego zachowuje się tak,a nie inaczej.
         Wychodząc naprzeciw naszym oczekiwaniom, Pan Rocker zorganizował nam zajęcia , na których mogliśmy poznać się bliżej, a przede wszystkim sprawdzić, na ile znamy naszych przyjaciół i czy jesteśmy zżyci ze sobą na tyle, by odgadnąć potrzeby, zainteresowania, gusta innych kolegów czy koleżanek.
         Krótko mówiąc-na ile jesteśmy zintegrowani w naszej bursie. Tak więc po wspólnym zdefiniowaniu co też oznacza integracja, gdyż początkowo trochę nam się pomerdało z imigracją (a jak zapewne wiecie to spora różnica) mogliśmy przejść do ćwiczeń i teraz dopiero zaczęła się fajna zabawa…Czad był nieziemski, gdy np. musieliśmy napisać, co lubimy, a zadaniem innej osoby z grupy było odgadnąć co też to jest , czy gdy opisywaliśmy siebie zupełnie anonimowo, wrzucając kartki do koszyczka, a potem Pan Rafał czytał co napisaliśmy, a jedno z nas musiało zgadnąć o kim mowa – Hahaha. Było bardzo wesoło i doszliśmy do wniosku, że pomimo, iż mieszkamy ze sobą już kawał czasu, to i tak jeszcze wcale do końca się nie znamy. Jednak najbardziej podobało nam się, gdy musieliśmy wytężyć nasz umysł na maxa podczas zabawy ruchowej i dobierać się w grupy pod względem np. rozmiaru stopy, koloru oczu, podobnego stylu ubierania się, koloru włosów, czy też wzrostu. Zajęcia bardzo nam się spodobały i poprosiliśmy Pana Rockera, aby częściej organizował różne ćwiczenia w takiej formie, na co On oczywiście przystał . W ten oto ciekawy sposób znów miło spędziliśmy czas w naszej „Magnetice” i żaden żółtodziób nam nie podskoczy, chociażby nie wiadomo jak chciał nam mydlić oczy… Uuuaaahahaha !!!!!!!!

Podkategorie